Ja i koty w moim życiu.


Koty nie zawsze były przedmiotem mojego podziwu, powiedziałabym nawet, że był czas, kiedy traktowałam je jako istoty "niższego rzędu", w każdym razie nie za stworzenia, z którymi można nawiązać naprawdę głęboką więź. Nie wiem, czy to w ramach odwetu, czy po prostu w wyniku jakiejś tajemniczej magii, koty zmieniły moje życie diametralnie. Sprawiły, że zmieniłam w miarę bezpieczny i przewidywalny tryb życia na taki, który pozwoli mi spokojnie zająć się kociętami, zostać w domu podczas porodu, na tryb życia elastyczny i łatwy do modyfikowania, chociaż bez spokoju o pracę stałych "etatowców". Nie widziałam jednak innego wyjścia, bo hodowla to ogromna praca, to stała gotowość na różne, nieprzewidywalne sytuacje, to stała gotowość do bycia przy kocie, który może mnie potrzebować, nieważne, dużym, małym, czy takim jeszcze w mamusinym brzuchu. Ja sama zaczynam każdy dzień od wygłaskania każdego z moich podopiecznych, nie da się wyjść z domu bez podrapania podbródków wszystkich chętnych, bez wypytania, co tam się śniło i czy samopoczucie dopisuje :) Truchtające pośpiesznie łapki i nosy wciskające się do każdej torby, sprawdzające, co też dziś przyniosłam z polowania sprawiają, że zmęczenie mija w mgnieniu oka. I chociaż hodowla już nie raz przyprawiła mnie o łzy, nie raz sprawiła, że czułam się bezradna wobec sił natury, nigdy nawet przez chwilę nie przyszła mi do głowy myśl, żeby przestać się nią zajmować.


Clara

Zaczęło się od jednej niebieskiej kotki, po którą pojechałam daleko, bo aż do Szczecina. Pierwsza kotka oczywiście musiała być niebieska, bo tylko takie brytyjczyki zauważa się na początku. Zresztą w 2004 roku hodowli kotów brytyjskich było niewiele, a o kolorach takich jak kremowy, czekoladowy, czy bikolory prawie się nie słyszało. Tak więc w sierpniu 2004 przywieźliśmy do domu małą, niebieską kuleczkę.

Nic wtedy nie wiedziałam o kotach, opierałam się głównie na obiegowych opiniach i tym, co mogłam usłyszeć od innych hodowców. Z perspektywy czasu widzę, jaki ogrom błędów popełniłam wychowując Clarę. To kotka o trudnym charakterze, i na pewno nie powinna była trafić do osoby tak niedoświadczonej, jak ja, a już na pewno nie powinnam była słuchać mnóstwa "dobrych rad", jakich mi wtedy udzielano. Wtedy o kotach w zasadzie nie wiedziało się w Polsce nic, behawiorystyka dopiero raczkowała, o szkoleniach w tym zakresie w ogóle nie było mowy. Pierwsze dwa lata uczyłam się na własnych błędach. W zasadzie wdzięczna jestem losowi, że zaczęłam od takiej właśnie kotki - nie pozwalała spocząć na laurach, kazała szukać, drążyć, starać się zrozumieć, kwestionować obiegowe opinie, powtarzane nawet przez weterynarzy, czy przez niektórych behawiorystów, którzy na koty przenosili zachowania i zasady relacji psich. Jestem więc wdzięczna Clarze, która uczyła mnie, jak dotrzeć do wrażliwej kociej natury.

Clara towarzyszyła nam 14 lat, i tylko tyle czasu los pozwolił nam spędzić razem. Pożegnała się z nami 28 sierpnia 2018 roku. :( Z roku na rok okazywała nam więcej i więcej miłości, rezygnując ze swojej niezależności na rzecz ludzkich kolan i rąk w ostatnich latach potrafiła wejść na kolana nawet obcym, co z Agnieszką uważałyśmy za zdradę... Chociaż wystawowo Clara nie pozwoliła nam się "wyszaleć", jako kotka hodowlana okazała się bardzo dobrym zaczątkiem Agilisowa. Przekazywała dzieciom duże, szerokie głowy, okrągłe oczy, szerokie, "pufiaste" nosy, to, co w brytkach tak lubię. 

To Clara, pomimo swojego niezależnego i trudnego charakteru, ogromnej lękliwości w odniesieniu do wszystkiego, co nowe i nieznane - a może właśnie dzięki temu? - obudziła we mnie miłość do kotów, zwierząt, które do tamtej pory uważałam za zdecydowanie poniżej grupy zasługującej na uwagę. Dlatego to jej właśnie należy się z mojej strony najwięcej podziękowań :)

Kotka brytyjska Clara Euforia*PL


Borgia

Borgia, córka Clary, została z nami ze względu na kolor. Miała być matką dla kremowej dziewczynki, której nigdy się po niej nie doczekałam. Sprawiła, że pokochałam szylkrety :) Tak naprawdę to ona nauczyła mnie zupełnie innego kontaktu z kotem, to na niej uczyłam się podawać tabletki, ona też pozwoliła mi po raz pierwszy poznać smak zwycięstwa na wystawach, to na niej uczyłam się, co w brytyjczyku jest największą zaletą, a co najpoważniejszą wadą. Borgia jest niezwykle kontaktowa i rozmowna, bez skrupułów doprasza się o to, na czym jej zależy, do dziś budzi mnie skutecznie, szturchając nosem dłonie, bo przecież to ręce głaszczą :) Borgia kończy w tym roku 15 lat, jest moim oczkiem w głowie, i chociaż nie doczekałam się po niej wielu dzieci, pozwoliła mi otworzyć własną linię.

To niesamowite, jak bardzo Borgia lubi czesanie :) Bardzo trudno jest nam rano wybrać się z Agnieszką do pracy bądź szkoły, bo trzeba się przecież uczesać, na ten dźwięk Borgia przybiega z najdalszego nawet kąta, oderwie się z najgłębszej nawet drzemki. Wskakuje na drapak w łazience, i pręży w prośbie grzbiet, nie ma siły, trzeba przeczesać. Jak dotąd ani ja, ani Agnieszka, nie dotarłyśmy do punktu, w którym Borgia miałaby dość :) Wykorzystują to goście, którzy chcieliby ją pogłaskać, ale na tak bliski kontakt Borgia na pierwszej randce nie pozwala - chyba, że wręczę gościowi do ręki jej ulubione zgrzebełko. Wystarczy, że je zobaczy, natychmiast przybiega i grucha, i nadstawia coraz to inne zakamarki swojego ciała. No zdrajczyni się z niej wtedy robi :)

Cieszę się, że moja pierwsza "córeczka" jest ciągle zdrowa i w pełni sił, bo przecież czas biegnie, chociaż mi się ciągle wydaje, że Borgia dopiero co się urodziła...

Kotka brytyjska Borgia Agilis Cattus*PL


Arabica

Arabica to prawdziwa królowa, i pomyśleć, że kiedyś byłam tak głupia, że uważałam, że nie lubi wysokości. Zaczęła zwiedzać pięterka, gdy ilość legowisk na górze przekroczyła liczbę 5, teraz bardzo lubi przesiadywać albo na antresoli, albo na którejś z półek. Arabica jest już na emeryturze, ma lat 12, i to na jej urodzie i cudownym temperamencie zbudowałam w hodowli "linię żeńską". Wszystkie moje dziewczyny to jej bliższe lub dalsze krewne :)

Arabica jest po prostu kotką fenomenalną. Pojawiła się w moim domu, jak prezent od losu, wygrana na loterii, w chwili, kiedy zupełnie się tego nie spodziewałam. Wypatrzyłam ją jeszcze jako małe kociątko, i nawet napisałam do hodowczyni zapytanie o możliwość jej zakupienia, ale w odpowiedzi otrzymałam informację, że koteczka zostaje w hodowli, co mnie zresztą wcale nie zdziwiło. Potem jeździłam do Kathrin na krycia z Borgią, i mogłam poobserwować wzrost trzykolorowej kuleczki, jak zmienia się w dorosłą, dostojną kotkę, i wzdychałam sobie w duchu, że czemu to nie u mnie... Potem napisałam do Kathrin prośbę o kotkę kremową, a w zamian otrzymałam propozycję wzięcia do hodowli kotki półtorarocznej, mojej od początku wypatrzonej Arabiki. Zastanawiałam się może 5 sekund :) Pamiętam, jak jechałam ze strachem, jak poradzę sobie z wprowadzeniem do grupy takiej dojrzałej już dziewczyny, jak mam jej pomóc odnaleźć się w nowym domu, w którym nawet melodia języka jest obca. Kiedy wracałam, zerkałam na nią na siedzeniu pasażera, i nie mogłam uwierzyć, że to MÓJ kot :) Dziś Arabica jest ulubienicą mojego męża, moją jedyną prawdziwą rywalką, kochają ja wszyscy za jej wyważony temperament, za spokój i opanowanie. To właśnie ze względu na te cechy postanowiłam zbudować na niej swoją hodowlę od strony kotek, bo to kotki muszą żyć w grupie, i muszą mieć do tego odpowiednie predyspozycje. 

Kotka brytyjska Arabica vom Lindenpalais


Fado

Potem w moim domu pojawił się ktoś, kogo w ogóle nie planowałam. To znaczy urodził się kalendarzowo ponad rok po Arabice, ale był już u nas, gdy ona przyjechała. Był to Fado, urodzony w bardzo nieszczęśliwych okolicznościach, jedyny ocalały kot z Borgiowego drugiego, i - jak się potem okazało - przedostatniego miotu. Miał być kremową dziewczynką, tą wymarzoną i wyczekaną po Borgii, był chłopcem, i kiedy na drugi dzień po jego urodzeniu okazało się, że musimy walczyć o życie Borgii i że walka ta oznacza samodzielne odkarmienie malutkiego oseska, postanowiłam go zatrzymać, bo w swojej pysze uznałam, że żaden dom nie będzie dla niego odpowiednio dobry... Tak więc został ten mój synek z bardzo egoistycznych pobudek, początkowo miał być kastratem, bo w tamtym czasie w ogóle nie planowałam kocura, ale z czasem okazało się, że żal było nie przekazać dalej wielkiej głowy i solidnych łap. Faduś jest bardzo męczliwy, do tej pory układa się do snu na człowieku, wciska się na kolana, ugniata wielkimi paluchami, to miłe, ale niekiedy już naprawdę nie mogę niczego zrobić, bo siada obok, i trąca łapką, jak grzeczne dziecko, prosząc, żeby się nim zająć. Dziecko kończy w tym roku 13 lat, i od dwóch lat zamęcza tak moją córkę :).

Zawsze śmiejemy się z Bohdanem, że to właśnie taki kot jak Fado dał początek mitom o "kotach duszących" :) . Fadusiowa ulubiona pozycja do spania to taka na naszych szyjach, rozmruczane 7 kilogramów przewieszone jak szal to niby miłe, ale ruszyć się nie da :) Poza tym Fado to okropny niezdara, chociaż muszę przyznać, że jeśli mu na czymś zależy, potrafi wskoczyć z zaskakującą dla mnie lekkością na każdy mebel w domu!

Fado jest WIELKIM cykorem, najbardziej boi się obcinania pazurów - można go tarmosić za wielkie fafle (no dobrze, więcej nie piszę bo zaraz będzie sprawa o znęcanie, ale prawda jest taka, że nie potrafimy obok niego przejść obojętnie, każdy musi zaraz pogłaskać, wytargać za poliki), Fado podnosi głowę, odsłania szyję, mruży oczy, i czeka, żeby gardziołko i boki pod bródką wysmyrać. Ale łapy?! No bez przesady, łapy są dla kota święte :)))) Tak więc to wielki miś o bardzo małym rozumku, wybaczam mu te pazurki, w końcu to raz na jakiś czas, a potem znów leżenie, udeptywanie, mizianie, szturchanie, kładzenie się na stopach, żebym nie odeszła... No i prysznic - największa chyba Fadusiowa miłość, wystarczy, że odkręcę wodę w łazience, a Fado sprintem biegnie i pakuje się do kabiny, żeby łapać te cudowne lśniące sznureczki wydobywające się ze słuchawki prysznica. Fajny jest!

Kocur brytyjski Fado Agilis Cattus*PL


Gatta

Gatta... To więź dla mnie szczególna, nawet nie będę się rozwodzić, bo wszystko się wyda... Koteczka, która NA PEWNO mnie kocha, i to nie przez pryzmat misek :) Bardzo czuła na głos, na słowa, na to, że się do niej mówi. Wyraźnie jest jej to potrzebne. Biega przy mojej nodze jak psiak, sprawdzając, co ciekawego niosę, a czy może to coś dla niej, a może się pobawię, albo coś jeszcze. Nasze najskrytsze tajemnice, to moje mleczne posiłki, Gattula siada naprzeciwko mnie na oparciu fotela, i czeka grzecznie, aż skończę jeść, bo wie, że zostawię jej coś na dnie. Takie nasze małe sekrety... Gatta w tym roku skończyła 12 lat.

Właściwie to nie wiem, dlaczego ona tak mnie rozczula, w sumie to jest wredna, burczy przy obcinaniu pazurów, nie lubi być noszona na rękach, to przez nią musiałam zainteresować się BARFem, krótko mówiąc, same kłopoty. Jej dzieci to też często tacy pogardzający chrupkami, i domów trzeba im szukać dwa razy dłużej. Ale to najlepsza z matek, najcierpliwsza, wszystkie dzieci mogą na nią liczyć, jest zawsze, gdy trzeba pocieszyć, również mnie :) Jej dzieci mają cudowne charaktery, o dziwo na ogół nie dziedziczą po matce burczenia, chociaż wszystkie są gadatliwe :) Bardzo mi żal, że Gatta jest już na emeryturze, ale czas płynie nieubłaganie...

Najciekawsze jest podejście Gatty do głaskania. Jest bardzo złakniona kontaktu, ale w przeciwieństwie do innych moich kotów, nigdy nie jest nachalna. Patrzy tylko wymownie, czeka aż powiem "Już idę, Gattulu", biegnie radośnie do najbliższego legowiska, i tam się pod rękami układa, i mruczy, i grucha, i całe jej ciało mówi, jaka jest szczęśliwa. Taka moja miłość od pierwszego wejrzenia :)

Kotka brytyjska Gatta Agilis Cattus*PL


Negra

Negra... Zrobienie jej zdjęcia to prawdziwa udręka, nie dyskutuję, wstawiam, co mam... W realu jest naprawdę piękna.To dziwaczna kotka, łagodna, ale z charakterem, wie, czego chce, i potrafi osiągać swoje cele, jest asertywna, i łagodna równocześnie. Moja kolejna ulubienica :) Negra ma już 9 lat.

Negra jest jedną z najbardziej "przytulnych" z moich kotek. W pierwszym roku życia wydawało się, że zawsze będzie obok nas, niby blisko, ale bez wielkiego naporu na naszą obecność. Wszystko zmieniło się gdy skończyła 2 lata, jest chyba jeszcze bardziej namolna od swojej mamy Arabiki. Niezwykle gadatliwa, bez przerwy z nami rozmawia, to chyba najbardziej rozgadany kot w naszym domu :) Co więcej, naprawdę niekiedy mam wrażenie, że ona na mnie normalnie krzyczy, w każdym razie dobitnie wyraża swoje pretensje, że dlaczego jestem tak późno, a dlaczego jej ulubionej puszeczki jeszcze nie otworzyłam, a dlaczego właściwie moje kolana jeszcze nieprzygotowane, żeby ona mogła usiąść, a co właściwie robi tu ten laptop, i gdzie jest moje miejsce ja się pytam...

Kotka brytyjska Negra Agilis Cattus*PL


Ori

Ori mam tylko z komórki, muszę wreszcie zawiązać sobie supełek, żeby zabrać do mamy aparat :) To dziecko mojej przedwcześnie zgasłej Inuszki, koteczka, która miała posłużyć mi do wyprowadzenia kocurka z genem czekolady, i doskonale się z tego zadania wywiązała, przeszła więc na emeryturę wcześniej niż inne kotki. Mieszka z moimi rodzicami. Ori jest spokojna i kochana, chociaż to wszystko zależy od punktu widzenia, albo leżenia, bo potrafi doprosić się o zabawę nawet o 3 nad ranem. Mama już nauczyła się z nią rozmawiać, i jest prawdziwym personelem pomocniczym, bo Ori owinęła ją sobie dookoła palca, muszę pilnować, żeby mi się dziecko nie rozpuściło :) Orisia we wrześniu skończyła 9 lat.

Ori, chociaż malutka jak na kotkę brytyjską, ma głowę po babci i prababci, solidną i szeroką. Pozwoliła mi na wprowadzenie do puli hodowli w linii męskiej genu czekolady. 

Kotka brytyjska Ori Agilis Cattus*PL


Perla

Perla nie miała u nas zostać, powiedziałam sobie, że nie, że nie dam się namówić kolejnym bursztynowym oczom, że oddam do domu, w którym już ją kochają, że tak będzie najlepiej. Niestety, a może dla mnie stety, dom musiał odłożyć swoje kocie plany na przyszłość, a ja uległam oczom niebieskim, bo Agnieszka, jak nigdy dotąd, uparła się że Perełka musi u nas zostać. Nie szukałam więc już innego domu, i tak to "Klon", jak ją Arek do dziś nazywa, została z nami.

Perla okazała się fantastyczną mamą, mimo traumy, którą mi zgotowała swoim pierwszym porodem i pierwszymi dwoma tygodniami po. Jest ulubienicą mojej pani kardiolog :) W tym roku skończyła 9 lat. Jest niezwykle aktywna i żywa, potrafi wejść dosłownie wszędzie, uwielbia przyprawiać mnie o zawał spacerując po karniszach :) To kot, który rzeczywiście i bezsprzecznie lubi głaskanie po brzuchu, rozciągając się jak długa, odsłaniając paszki, rozkładając nieprzyzwoicie nóżki. Przychodzi do mnie, siada w legowisku obok mojego fotela, i podobnie do mamy, udeptuje i wpatruje się znacząco, żeby głaskać. No to głaszczę, bo co tu robić, wtedy Klon układa się zadowolona w legowisku, i śpi obok mnie :)

Kotka brytyjska Perla Agilis Cattus*PL


Raya

Raya to najdziwaczniejsza z naszych kotek, czasami mam wątpliwości, czy w ogóle jesteśmy jej potrzebni, i wtedy nadchodzi taki moment, że przychodzi, i z prawdziwą pretensją domaga się pieszczot. Moja ukochana Brzydalka, tylko ja jestem w stanie dostrzec, że jest śliczna, no miłość ślepa jest! Raya jest równolatką Perli, czyli w tym roku skończyła 9 lat, i podobnie jak Perla ma niespożyte pokłady energii. Jej "niskie zawieszenie" sprawia, że porusza się w pogoni za laserkiem bądź piórkami jak przyklejona do podłogi. Jest zwrotna, i wymaga BARDZO dużo uwagi, trzeba się z nią stale bawić, bo inaczej ciągle by ganiała młodszych :)

Raya ma wspaniały charakter, jest spokojna i grzeczna, ulubienica mojej Pani Doktor. W najgorszych nawet sytuacjach nie reaguje nerwowo, nie wpada w panikę. To oczywiście tylko znak że tym bardziej wymaga wsparcia i pomocy w chwilach trudnych. Matką jest w zasadzie równie wzorową jak Clara, wszystkie dzieci zagarniałaby najchętniej dla siebie, muszę więc jej pilnować, bo wystarczy chwila nieuwagi, i z kojców sióstr podbierane są ich dzieci. Wcale nie takie przypadkowe, Raya zawsze wybiera sobie takie najładniejsze, i w kolorach, których sama urodzić by nie mogła :)

Kotka brytyjska Raya Agilis Cattus*PL


Vesper

Vesper jest moją ogromną słabością, kolejnym klonem mamy Gatty. Vesper jest... jest źródłem wszelkiej maści uczuć, dobrych i złych, radości, że jest taka, jaka jest. Ma cudowny charakter, chociaż jest bardzo pyskata, po mamie burczy przy obcinaniu pazurków, po tacie też wzięła same najgorsze rzeczy :) Zadręcza nas codziennie, bezczelnie wpychając się na kolana, do łóżka, pod kołdrę, na głowę, na ręce, pod ręce, liże w nos, w oko, w najbardziej irytujące miejsca, gdy udaję że jej nie zauważam, no bo przecież kiedyś spać trzeba, to wchodzi na głowę i niezwykle umiejętnie wciska wąsy do mojego nosa. Nie pojmuję, jak to można tak sprytnie zrobić, no nie da się jej ignorować... Wydaje się też, że zerwała z zasadą, jakoby trikolorki w Agilisowie były drobne. Jest przysadzista, łapki są grube, jest moją ogromną nagrodą :) Niestety, jest już kastratką, i nie udało mi się uzyskać od niej ukochanego bikolorowego kocura łączącego w sobie linie Borgii i Arabiki. Nie umniejsza to jednak w żaden sposób mojej do niej miłości.

Biega jak piesek podobnie do Gatty, a ponieważ oczy ma okrągłe i zawsze z zadziwieniem szeroko otwarte, wygląda naprawdę komicznie :) Nie mogę uwierzyć, że ma już 8 lat!

Kotka brytyjska Vesper Agilis Cattus*PL


Ina

Ina to jedna z najmłodszych z moich kotek, córka Negry. Gdy się urodziła, byłam w rozpaczy, bo rude kocięta to najczęściej chłopcy, myślałam więc, że moje marzenia o koteczce po Negrze spaliły na panewce. Okazała się jednak być dziewczynką, więc oczywiście została z nami. Wydaje mi się, że jest najinteligentniejsza z całej mojej kociej rodziny, chociaż mówiąc to chyba obrażam pozostałych :) . Jest bardzo aktywna, potrafi skutecznie dopominać się o uwagę i zabawę, to ona udowodniła mi, jak szybko można nauczyć koty różnych sztuczek, trzeba jedynie mieć kota z odpowiednią motywacją :) Ina jest bardzo wrażliwa i delikatna, łatwo ją wystraszyć i równie łatwo zainteresować czymkolwiek. Na pewno nie przesypia przydziałowych 2/3 kociego życia, wszystko jest zbyt interesujące! Już od 5 lat wypełnia mój dom tupotem biegnących łapek, nazywam ją "Konikiem" :)

Kotka brytyjska Ina Agilis Cattus*PL


Queenie

Queenie nie miała u mnie zostać. Zostać miała jedynie jej siostra Bunia, to miał być ostatni kot w moim domu. Moje serce zawsze należało do trikolorek, taki dwukolorowy stwór już był w postaci Iny, a jednak... Po raz pierwszy urodził się u mnie kot niemal biały, i magia koloru zadziałała. Im większa Queenie rosła, tym bardziej piękniała, a że wiedziałam już, że to ostatnie moje hodowlane kotki, jakoś nie umiałam się jej wyrzec.

Queenie jest inna niż wszystkie moje pozostałe koty, zupełnie jak jej umaszczenie. Jest dystyngowana, elegancka, ostrożna, ale też śmiała, jest obrazem niezwykłego i doskonałego zarazem wyważenia przeciwstawności. Takie też są jej dzieci, fantastycznie odnajdujące się w każdej niemal domowej kombinacji. Moja Królowa :)

Kotka brytyjska Queenie Agilis Cattus*PL


Bunia

Bunia jest niewiele młodsza od Iny, to kolejna kotka, w której zakochałam się "od pierwszego wejrzenia". Imię zostało nadane przez moją córkę i przylgnęło natychmiast, bo od początku to była taka... Bunia. Ma fantastyczny charakter, mruczy od najmniejszego dotknięcia, przytula się bardzo często i intensywnie, niekiedy już nie mam do niej siły. Ale jak tu odmówić takiej Buni...

Kotka brytyjska Bunia Agilis Cattus*PL


Django

Django jest równolatkiem Vesper i budzi we mnie bardzo podobne emocje. Nie jest tak duży jak jego ojciec Fado, ale ku mojej radości przenosił w dzieciach najcenniejsze cechy swojego ojca, czyli grubokościstą, ciężką budowę. Bardzo dobrze zgrał się z dziewczynami i jego dzieci podobają mi się znacznie bardziej niż on sam. Jest bardzo stabilny emocjonalnie i widzę, że pokolenia spokojnych, wyważonych kocurów, które dobierałam w jego linii wydadją owoce. Chciałabym, żeby był większy, ale wszystko mu wybaczam, bo z takim charakterem kot zawsze wybaczone ma wszystko. Django jest tylko 3 tygodnie młodszy od Vesper, czyli ma już 8 lat.

Wszyscy przezywają go różnymi okropnymi przezwiskami, a Django truchta radośnie, nie wysiedzi na miejscu nawet na moment. Jak na przykład otwieram ukochane puszeczki, to taka prababcia Borgia przysiada przy swoim talerzyku i kulturalnie czeka. Przed Django mogę oczywiście też postawić talerzyk, ale to mu nie  przeszkodzi truchtać za mną, żeby sprawdzić, czy ja aby na pewno do tego talerzyka dotrę, bo może trzeba mnie zaprowadzić :) Bardzo przypomina mi swoją babcię Ino, rozczula mnie tym ogromnie, niestety, "czółkować do ręki" i wspinać się na palce do głaskania nie potrafi... Jest niezwykle komunikatywny, wlepia we mnie te swoje gały, i jeśli chodzi o jedzenie, to jest najbardziej tuńczykowo rozpieszczonym łasuchem w moim domu....

Kocur brytyjski Django Nero Agilis Cattus*PL


Kokido

Do niedawna najmłodszym w grupie był łobuz Kokido. Za młodu uwielbiał bawić się Fadusiowym ogonem... Kokido jest jak kojący plaster, wracamy do domu, patrzymy na niego, i ciepło rozlewa się na sercu. Został u nas z przypadku, bo jest koteczkiem z poważną wadą i nie wyobrażam sobie, kto mógłby chcieć opiekować się nim tak, jak on tego wymaga. Historię Kokidusia opisałam w jego prywatnej zakładce, tutaj nie będę się już powtarzać, mam jedynie nadzieję, że będzie z nami jeszcze długo. W tym roku kotek, który nie powinien żyć, skończył 6 lat :)

Kocur brytyjski El Kokido Agilis Cattus*PL


Junior

Właściwie Junior nie jest moim kotem. Miał być spełnieniem moich hodowlanych marzeń jako kocur reproduktor, ale niestety, zapomniał, że przydałoby się do tego procederu mieć dwa jądra... Miał nas więc opuścić, ale tym razem mój syn został trafiony strzałą Amora i zdecydowanie zaprotestował, tak więc Junior został jego osobistym kotem. Jest bardzo podobny do swojej matki Vesper, ciągle w ruchu, ale przy tym niezwykle ostrożny, co nie przeszkadza mu być pierwszym do oglądania wszelkich remontowych prac, i trzeba na niego wtedy naprawdę bardzo uważać. Taki Junior :)

Kocur brytyjski Junior Agilis Cattus*PL


Ino

Pozostała jeszcze jedna dziewczynka, której obraz pielęgnuję w sobie bardzo starannie, bo jak już gdzieś kiedyś napisałam, w odchodzeniu najstraszniejsze jest zapominanie. Zapominamy tak naprawdę, jak ktoś wyglądał, jak się śmiał, jakie lubił dowcipy. Nawet, gdyby to miało boleć, nie chcę zapomnieć, bo przecież tyle było szczęśliwych chwil. Szczęśliwa jestem i wdzięczna za wszystkie pysie, które mi Ją przypominają. Inuszka skończyłaby w tym roku 11 lat.

Kotka brytyjska Ino Agilis Cattus*PL


Do góry