Otyłość u kotów.

 

Otyłość u kotów jest bardzo poważnym problemem, często lekceważonym przez opiekunów, a jest, niestety, przyczyną wielu schorzeń. Prowadzi, podobnie jak u nas, do zaburzeń krążenia, chorób serca, do stłuszczenia wątroby, często do cukrzycy, i zdecydowanie skraca życie kota. cukrzycy, a pośrednio do schorzeń wielu innych narządów. Nieprawdą jest, że koty tyją z powodu kastracji. Tyją z powodu nadmiaru jedzenia, źle zbilansowanego jedzenia, nieprawidłowego żywienia, wysokiego poziomu stresu i dramatycznego niedoboru ruchu. Koty żyjące na wolności prawie nigdy nie są otyłe, co prawda przeważnie są zwyczajnie niedożywione, ale też biegają, dużo się ruszają, a jedzenie nie składa się z ciągle napełnionej miski, trzeba na nie zapracować, a złapanie zdobyczy czy nawet wygrzebanie resztek ze śmietnika to całkiem spora ilość spalonych kalorii. Te, które mieszkają z nami, potrafią bardzo skutecznie upominać się o dodatkowe porcje jedzenia. To na nas spoczywa odpowiedzialność, żeby nie utuczyć kota, zwłaszcza, że jego odchudzenie jest już sporym wyzwaniem - nie można tak po prostu nie dać mu jeść.

Prawdą jest, że zwierzęta kastrowane często mają mniejsze zapotrzebowanie na ruch, w ich przypadku trzeba więc szczególnie dbać o racje i umieć narzucić SOBIE odpowiednią dyscyplinę. Jeśli do tego kot mieszka w domu, to do nas należy dbałość o odpowiednią dawkę ruchu i zabawy. Bardzo ważne jest podejście do jedzenia „na koci sposób”. Koci żołądek jest mały, przystosowany do przyjmowania małych ilości pokarmu, ale w stosunkowo małych odstępach czasu, dlatego kota nie powinno się karmić „na godziny”. Kot, niezależnie od wieku,powinien mieć stały dostęp do pokarmu, jeśli natomiast należy do tych nadmiernie się objadających, powinno mu się ten dostęp utrudniać, tak, żeby kot musiał na jedzenie „zapracować”. Obecnie na rynku znaleźć można wiele misek, pojemników, systemów, w których kot musi wydobyć z miski pojedyncze chrupki, nie może po prostu podejść i jeść. W ten sposób ograniczamy ilość zjadanego na raz pokarmu, zapewniamy kotu zajęcie, a karma zjadana jest wolniej, nie obciążając żołądka. Karmienie dwa, bądź trzy razy dziennie, o ustalonych porach, sprawia, że kot je „na zapas”, znacznie więcej na jeden rzut, niż gdyby mógł swobodnie podejść do miski bądź pojemnika i zjeść od czasu do czasu kilka chrupek. Zbyt dużo na raz zjadanego jedzenia sprawia, że kot nie spala go na bieżąco, a nadmiar zawsze odłoży się w postaci tłuszczu.

Koniecznie też należy zadbać o odpowiednią dawkę ruchu naszego kota, ponieważ ruch usprawnia krążenie, przyspiesza metabolizm, i ogólnie poprawia samopoczucie naszego kota. Zabawa w polowanie jest bardzo ważna również z punktu widzenia zdrowia psychicznego naszego kota – łańcuch łowiecki jest bardzo silny u naszych domowych łowców, i brak zabawy zastępujących polowanie, z zachowaniem wszystkich jego elementów, kończy się polowaniem na nasze stopy bądź miauczeniem w środku nocy.

My sami możemy ocenić, czy nasz kot jest za gruby - waga niewiele nam powie, ponieważ będzie różniła się w zależności od wielkości kota, jego rasy i budowy. Głaszcząc kota po bokach, powinniśmy być w stanie wymacać jego żebra - nie twierdzę, że mają sterczeć jak sztachety, ale powinny być stosunkowo łatwo wyczuwalne. Jeśli nie jesteśmy w stanie ich namacać, a musimy dość długo "szukać" palcami, gdzie to mogą te żeberka być, czas pomyśleć o odpowiedniej diecie. Uczulam jednak, że z dietą kocią nie wolno eksperymentować - w razie jakichkolwiek wątpliwości, trzeba odwiedzić lekarza, bądź poradzić się naprawdę doświadczonego hodowcy, i oni już odpowiednio ustawią jadłospis dla naszego pupila. Jeśli już okaże się, że nasz kot ma nadwagę, odchudzanie należy przeprowadzać bardzo ostrożnie, odpowiednio zmniejszając ilości zjadanego jedzenia, bądź modyfikując jego skład, na pewno natomiast nie wolno kota głodzić, ponieważ grozi to poważnymi konsekwencjami.

Jak obchodzić się z kotem i budować z nim poprawną relację.


Kot ma opinię zwierzęcia „bezobsługowego”, niewymagającego uwagi, żyjącego obok człowieka, „chadzającego własnymi drogami”. Tego ostatniego określenia nie lubię najbardziej, bo zdejmuje z opiekuna jakąkolwiek odpowiedzialność za budowanie relacji pomiędzy człowiekiem a jego kotem, i – co jest znacznie ważniejsze – zdejmuje też z niego odpowiedzialność za ewentualne porażki w budowaniu tej relacji. „Koty tak mają”, „nie lubią dotykania”, „nie mają potrzeby głaskania”, „nie wiedzą, czego chcą”, i wiele innych tego typu obiegowych opinii. Wszystkie niezwykle krzywdzące.

Czytaj więcej >>>